piątek, 22 maja 2015

Rozdział Drugi

/notka pod rozdziałem/
Justin's POV:
Była już noc,coś koło północy. Nie myślałem szczególnie o tym,która jest godzina. Usiadłem na kocu, który był rozłożony przy ognisku i spojrzałem na grupkę znajomych,po czym skupiłem swój wzrok na ogniu.Ciągle miałem przed oczami TĄ dziewczynę,głupie,prawda? Mijam na plaży codziennie pewnie po kilkaset dziewczyn,ale ona? Mój Boże.
Szedłem z Ryanem,gadając o głupotach,byliśmy trochę zanurzeni w wodzie.Odwróciłem wzrok z zamiarem popatrzenia na morze,jednak moim oczom ukazała się dziewczyna.  Miała lekko mokre włosy,brązowe oczy,którymi wpatrywała się w moje.Jej warga lekko zadrżała,na co się uśmiechnąłem i ruszyłem za Ryanem.
Od tego pieprzonego momentu cały czas o tym myślałem. Tylko jest jeden,mały problem. Po odejściu Chloe,ja nie chcę mieć już dziewczyny,nigdy się za żadną nie ubiegałem,nie chciałem tego robić.

Chloe usiadła na łóżku i schowała twarz w dłonie.Nie wiedziała już co ma robić,on się zmienił.Zmienił się i to bardzo.Nie mogła uwierzyć w to,co się właśnie dzieje.Pociągając nosem podniosła wzrok na chłopaka i widząc jego załamany wyraz twarzy,zacisnęła wargi.Potrząsnęła głową.Nie mogła tak dłużej.Podeszła do drzwi i przed złapaniem za klamkę,spojrzała na szatyna bezradnym wzrokiem.
-To koniec-szepnęła i otworzyła drzwi,jednak zanim zdążyła wyjść,Justin mocno szarpnął ją za rękę.
-Nie!-wrzasnął pod wpływem emocji i odwrócił jej drobne ciało w swoją stronę,zaczynając nim potrząsać.-Nie zrobisz mi tego,rozumiesz?!-warknął jej w twarz-Nie możesz!
Niebieskooka blondynka patrzyła na niego pustym wzrokiem,zanim wyrwała się z jego mocnego uścisku.Wiedziała,że dłużej już nie wytrzyma.Kochała go,ale nie chciała zostać.Nie mogła.
-Żegnaj-powiedziała cicho i wyszła z pomieszczenia.
Oddech chłopaka przyspieszył,a on poczuł pierwszy raz w życiu jak zbiera mu się na płacz.Czuł jak rozrywa go wszystko od środka.Ten ból był nie do zniesienia.Nie mógł przyjąć do siebie faktu,że go zostawiła.Jedyna osoba którą kochał po prostu odpuściła.Ze złości kopnął w drzwi i podszedł do ściany,zaczynając w nią uderzać mocno zaciśniętymi pięściami,jakby miało mu to pomóc.Ale nie obchodziło go to,czy miało to jakikolwiek sens.Chciał po prostu dać upust wszystkim emocjom.Nie chciał czuć tego bólu.Nie chciał czuć niczego.

Potrząsnąłem głową,odsuwając od siebie to wspomnienie i wziąłem kolejną puszkę piwa,otwierając ją i biorąc parę łyków.Wpatrywałem się pusto w ognisko i schowałem wargi do środka,myśląc.
-Hej,Bieber,jaki jest Twój problem?-mruknął John,siedzący obok mnie,sprawiając wrażenie,jakby naprawdę go to obchodziło.Wiem,że nie obchodzi,stary.
-Nic.-odparłem krótko,nie chcąc o tym gadać.Na pewno nie z żadnym z chłopaków.Nie dlatego,że im nie ufałem czy coś,po prostu pomyśleliby,że jestem totalną cipą.To nieprawda.Ja po prostu też mam uczucia,jak każdy.Co ja do cholery wygaduję?
Chłopak wzruszył ramionami i wrócił do rozmowy z pozostałymi.Spojrzałem na Jasmine,posyłając jej znaczące spojrzenie,sygnalizując,że mam problem.Dziewczyna od razu wychwyciła gest i odłożyła puszkę z trunkiem obok siebie,wstając.Skinęła głową w stronę molo,na co od razu wstałem i ruszyłem za nią,nawet nie zwracając uwagi na to,jak zareagują John i Tyler.Kiedy byliśmy już na miejscu,usiadłem na krawędzi pomostu i ponownie wypuściłem z ust głośne westchnienie,wpatrując się w wodę.
-Woah,to naprawdę coś poważnego-stwierdziła Jas,widząc moje zachowanie i usiadła obok.
Spojrzałem na nią,a na moich ustach pojawił się mały uśmiech.Uwielbiałem ją.Zawsze była najlepszą przyjaciółką,zawsze mi pomagała i wspierała.Była jedyną osobą,która mnie rozumiała.
-Yep-odparłem,akcentując literę 'p' i spojrzałem ponownie przed siebie.Czułem jak moją twarz otula chłodne powietrze,ale nie przeszkadzało mi to teraz.Za bardzo skupiałem się na swoich myślach.
-No więc?-zagryzła delikatnie dolną wargę,patrząc na mnie lekko zmartwiona.Nie dziwię jej się.Rzadko widuje mnie w takim stanie.To nie w moim stylu-przejmować się.
-Czy to możliwe,że ktoś może zastąpić Chloe?To znaczy...-urwałem i podniosłem na nią wzrok.Z jej twarzy można było odczytać zmieszanie.
-Co masz na myśli?-spytała swoim ciepłym głosem,patrząc na mnie wyczekująco.Westchnąłem i odchrząknąłem cicho zażenowany przed kontynuowaniem.
-Po prostu chyba zrozumiałem,że nie mogę być wiecznie sam.-mruknąłem pod nosem.-Nie musisz mi mówić,że brzmię jak kompletna cipa,dobrze o tym wiem.-zaśmiałem się lekko.
Dziewczyna również się zaśmiała,potrząsając delikatnie głową,a jej twarz przybrała spokojniejszy wyraz.Była piękna.Naprawdę,mógłbym powiedzieć,że była jedną z najpiękniejszych dziewczyn jakie widziałem.Ale czy mógłbym z nią być?Nie wiem,raczej nie.Nie wyobrażam sobie bycia w związku z osobą,z którą tak dobrze się znam.No bo czy związki nie tworzą się właśnie dlatego,że druga połówka nie wie o tobie wszystkiego? Minęła dłuższa chwila,kiedy w końcu zabrała głos.
-Tak,to jest możliwe,Justin-powiedziała cicho- masz rację,musisz o niej zapomnieć,wiem,łatwo powiedzieć,nie? Ale nie masz zamiaru rezygnować z miłości do końca życia przez jedną sukę,prawda?-uniosła brwi.
Gdybyś tylko wiedziała,jak dużą częścią mojego życia ona była.
Popatrzyłem na Jasmine,stwierdziłem,że jest lekko zmartwiona,jednak cierpliwie czekała na moją odpowiedź i nie doczekała się jej. Zgubiłem się we własnych myślach. Dlaczego ona mnie zostawiła? Dlaczego wychodząc,powiedziała,że mnie kocha? Gdyby mnie kochała,pomogłaby mi,a nie odeszła. Czy każde wypowiedziane przez nią ,,Kocham Cię" były kłamstwem? Czy składała mi obietnice tylko po to,by je złamać? Dlaczego mi to zrobiłaś,Chloe? Dlaczego? Nie wiem.
-Justin-poczułem na swoim ramieniu rękę,rękę Jasmine.Zawsze była cierpliwa,szczególnie w takich sytuacjach,więc uświadomiłem sobie,że musiałem myśleć bardzo długo- przestań o niej myśleć,rozumiesz? Nie zmienisz przeszłości,a myśląc o niej nie zrobisz nic z przyszłością-uniosłem głowę i popatrzyłem w jej oczy i zobaczyłem w nich łzy.
-Dlaczego płaczesz?-wyciągnąłem ręce i przytuliłem ją do siebie.
-To jedna z niewielu sytuacji,w której jest źle, naprawdę źle,a ja nie potrafię ci pomóc-jej głos się załamał,a ja poczułem,że zaczęła lekko się trząść i cicho płakać,na tyle cicho,że chłopcy tego nie słyszeli.
-Pomogłaś mi,zawsze mi pomagasz,nie płacz-westchnąłem.Nigdy nie potrafiłem uspokajać dziewczyn,jednak Jas przetarła oczy i popatrzyła na mnie z żalem.Pocałowałem ją w czoło i pogładziłem po plecach,kiedy oparła policzek o moją klatkę piersiową.

Cassie's POV:
Po południu wróciłam do domku,przed oczami ciągle mając postać chłopaka,z którym miałam styczność na plaży.Czułam,że nie powinnam,ale i tak pragnęłam go chociażby jeszcze raz zobaczyć.Czy to dziwne?Może.Ale cholera,czułam,że chcę usłyszeć jeszcze raz ten jego chrapliwy głos,jeszcze raz popatrzeć w jego piwne oczy i malinowe,pulchne usta.Ogarnęła mnie chęć zmierzwienia jego idealnych włosów i pozostawienia ich w nieładzie.Boże.
Dochodząc do miejsca,w którym spędzałam swoje wakacje z tatą,potrząsnęłam głową,odsuwając od siebie te dziwne myśli.Weszłam do domku i postawiłam torbę pod ścianą,zdejmując buty,po czym spojrzałam w lustro.Chwila.Czy ja się rumienię?Nie.
Poszłam do swojej małej sypialni i otworzyłam okno na szerz,czując jak moją skórę otula ciepły,letni wiatr.Uwielbiałam to.Sięgając do szafeczki przy łóżku,wyjęłam z niej paczkę papierosów i wyciągnęłam jednego.Czułam,że muszę się zrelaksować i uwolnić mój umysł od wszystkich myśli,a to było jedynym rozwiązaniem.Wkładając go do ust,wzięłam w dłoń zapalniczkę i podpaliłam końcówkę papierosa,od razu się zaciągając.Chwilę później ogarnęło mnie znajome miłe uczucie,które przeszyło moje ciało.Wzdychając cicho z ulgą wypuściłam dym i oparłam się biodrem o parapet.Tak.To było to co potrzebowałam.Nagle za sobą usłyszałam ciche odchrząknięcie,na co moje ciało zamarło w bezruchu.Cholera. Dobrze wiedziałam,że stoi tam tata,ale nie mogłam się odwrócić w jego stronę,nie chciałam. I tak czeka Cię ta rozmowa,wiesz? Głos w mojej głowie był teraz ostatnim,czego potrzebowałam. Zaczerpnęłam powietrza i odwróciłam się w stronę ojca,nadal trzymając papierosa w ręce.Popatrzyłam na jego twarz,a z niej mogłam odczytać naprawdę bardzo dużo. Zmartwienie,jednocześnie zdenerwowanie,żal do mnie,a to wszystko w jednym momencie.
-Cassie Morgan,co ty,do cholery robisz?-chyba chciał to powiedzieć spokojnie,jednak mu to nie wyszło i mimowolnie na mnie warknął. Nie miałam zamiaru go przepraszać za to,że palę,bo to jest moje życie. Jeśli oczekiwał,że zacznę prosić go o przebaczenie,grubo się mylił.
-Jak widać,palę-zaczęłam-palę od dwóch pierdolonych lat,a ty tego nie zauważyłeś?-i to jest właśnie moment,kiedy mówię to,co myślę. Cassie przestań,on Cię kocha i chce dla ciebie dobrze,uspokój się. Nie.- poprzedzając twoje następne pytanie,nie oddam ci papierosów i nie przestanę tego robić-jeśli już musimy gadać,niech wie o wszystkim. Popatrzył na mnie a na jego twarzy widniała teraz tylko złość.
-Po pierwsze nie zwracaj się tak do swojego ojca-powiedział,robiąc krok do przodu,na co chwyciłam paczkę do ręki- po drugie,to nielegalne,Cassie-jego głos z każdym słowem brzmiał coraz głośniej- po trzecie,niszczysz sobie zdrowie. Uważasz,kurwa,że twoja matka byłaby z ciebie dumna!?-wrzasnął,jego nerwy puściły. Patrzył na mnie wzrokiem przepełnionym złością,sama dobrze wiedziałam,że jeśli powie jedno słowo więcej ja też się nie pohamuję i wygarnę mu wszystko.- Nie tak Cię wychowaliśmy!- Przegiął,teraz możesz wszystko mu powiedzieć.
- A myślisz,że z ciebie byłaby dumna?-prychnęłam,ciągle na niego patrząc- myślisz,że gdybym po jej śmierci miała jakieś wsparcie z twojej strony wpakowałabym się w to gówno? Tak myślisz,tato?-uniosłam brwi,jednak nie chciałam usłyszeć odpowiedzi na ani jedno z tych pytań-Wyobraź sobie,że byłoby zupełnie inaczej i pomyśl o tym,że nie tylko ty przeżywałeś jej śmierć. Byłeś dorosły,dojrzały. A ja? Ja miałam piętnaście lat! Wydaje ci się,że to jest łatwy okres w życiu nastolatki?-wróciłam myślami do tamtych wydarzeń,po chwili znowu zabierając głos- Zadbałeś tylko o siebie,wizyty u psychologa,miałeś wszystko,naprawdę wszystko,a ja nic i jedyne,co możesz teraz zrobić,to podziękować Megan-warknęłam. Zamurowało go. Ubrałam w kilka sekund bluzę,wzięłam zapalniczkę i włożyłam ją razem z papierosami i telefonem do kieszeni,po czym wyszłam z pokoju omijając go. Zbiegłam po schodach i ubrałam pierwsze lepsze trampki po czym wyszłam z domu,trzaskając drzwiami. Zaczęłam iść przed siebie i kiedy byłam w wystarczającej odległości od domku,usiadłam na kamieniu przy brzegu. Jeśli będzie tu szedł,zobaczę go i sobie pójdę.Przez kilka minut nieprzytomnie patrzyłam na morze,w końcu wyciągnęłam całą zawartość mojej kieszeni,odpaliłam kolejnego papierosa i zerknęłam na telefon.Wyświetlacz wskazywał godzinę 20:00,na co cicho westchnęłam.Od śmierci mojej mamy,kłócę się z tatą coraz częściej,co zaczyna mnie już męczyć.Bardzo go kocham,ale czasami jest nie do zniesienia.Albo po prostu tak mi się tylko wydaje.Nagle usłyszałam kroki,zbliżające się za mną w moją stronę ale postanowiłam to zignorować.Obracałam w dłoni swój telefon,mimowolnie dostając ciarek kiedy osoba była coraz bliżej.Poczułam jak staje za mną i nachyla się,a ja nie miałam odwagi się odwrócić.Bałam się.Bałam się jak nigdy,cokolwiek zrobić czy powiedzieć.Dziwne.
-To znowu ty-usłyszałam przy swoim uchu znajomy mi już chrapliwy głos,na co wstrzymałam oddech.To on.O boże.
Odwróciłam powoli i niepewnie głowę w stronę towarzyszącej mi osoby i moim oczom ukazała się widziana już wcześniej sylwetka.To samo umięśnione ciało i ta sama twarz,na której widniał ten sam uśmiech,który widziałam wcześniej.Otworzyłam usta ale zamknęłam je równie szybko.Zamurowało mnie.Nie wiedziałam kompletnie co mam powiedzieć,jakby ten chłopak rzucił na mnie jakiś czar.Cholera,co ze mną nie tak? Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. Cassie,idiotko,jesteś świadoma,na kogo teraz patrzysz? Chłopak uśmiechnął się do mnie i usiadł obok. Wydawało mi się,że był cholernie pewny siebie.
-Jestem Justin-oblizał usta i wyciągnął do mnie rękę. Justin. Piękne imię.
-Cassie-podałam mu swoją twierdząc,że po prostu ją uściśnie i mnie puści,jednak przyłożył ją sobie do warg i delikatnie musnął. Mam pytanie, jak po brzuchu może latać tyle motyli?
-Miło mi cię poznać,Cassie-powiedział ciepłym głosem i przeczesał ręką włosy.
Jak można być tak idealnym?
Posłałam mu delikatny uśmiech i zabrałam dłoń,cicho odchrząkując po czym przeniosłam wzrok na wodę.Poczułam jak dłonie zaczynają mi się pocić,co nigdy mi się nie zdarzało.Musiało być ze mną bardzo źle.
-Co tu robisz o tej porze?-spytał niespodziewanie,wyrywając mnie z przejmowania się tym,jak wyglądam i co się ze mną dzieje.
-Potrzebowałam chwili,żeby pomyśleć-spojrzałam na niego,próbując wyczytać coś z jego twarzy.Nic.Jakby był zły,smutny,szczęśliwy,nieśmiały i pewny siebie na raz.
-Coś się stało,prawda?-popatrzył mi w oczy. kurwa. 
-Tak.. nie chcę o tym gadać-westchnęłam-skąd wiesz?
-Miałem kiedyś dziewczynę-przełknął ślinę i dopiero w tym momencie mogłam zobaczyć,że posmutniał. Musiało zdarzyć się coś co mocno przeżył i nikt mu nie pomógł. Mamy trochę wspólnego Justin. W mojej głowie pojawiły sięmiliony scenariuszy na temat tego,co mogło się stać z tą dziewczyną,znowu miałam mętlik w głowie i nie mogłam niczego złożyć w całość. W takich momentach zazwyczaj paliłam,ale gdyby mu się to nie spodobało i po prostu by poszedł? Albo miał o mnie gorsze zdanie? Nie. Chcę żeby tu ze mną siedział. Popatrzyłam na chłopaka i w tym momencie cholernie chciałam go przytulić,nie wiedząc dlaczego. Cholera,o czym ja myślę. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone,jednak było na tyle ciemno,że nie mógł tego dostrzec. Dzięki Ci Boże. Odwróciłam wzrok i skupiłam go na paczce papierosów,leżącej na piasku.
-Mogę?-Justin wyciągnął rękę w jej stronę a ja odruchowo podniosłam wzrok.
-Tak,jasne-powiedziałam cicho i podałam mu ją,a jego dłoń dotknęła mojej,na co przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
Patrzyłam z uwielbieniem na szatyna,który zaciągał się dymem papierosowym.Wciągał przez to policzki,prezentując przy tym swoje wyrzeźbione kości policzkowe.Kurwa.Wyglądał tak idealnie.Nie byłam w stanie nawet opisać jak bardzo.Mimo chęci zapalenia,nie zrobiłam tego.Może to dlatego,że nie chciałam wyjść na złą albo i dlatego,że po prostu nie potrafiłam się ruszyć.Mój wzrok zatrzymał się na jego tatuażach.Miał ich bardzo dużo,ale nie przeszkadzało mi to.Moim zdaniem,sprawiało to,że był jeszcze bardziej pociągający.Czy tak w ogóle się da? Minęło kilka minut,Justin skończył palić papierosa,rzucił go na piasek i przygasił butem,po czym na mnie popatrzył.
-Nie boisz się,że ktoś może tu przyjść i ci coś zrobić? Jest prawie noc-jego głos zabrzmiał cholernie opiekuńczo. Chciałabyś,żeby martwił się o ciebie już zawsze,prawda Cassie? Tak.
Chwila,o czym ja do cholery myślę.
-Ja...-zaczęłam,otwierając usta,jednak chłopak mi przerwał.
-Rozumiem,chcesz poukładać myśli i nie myślisz o innych rzeczach,prawda? Też tak czasami mam-Panie Boże,zesłałeś go z nieba?


Cześć,więc na samym początku chciałyśmy podziękować za te miłe komentarze,które pojawiły się pod pierwszym rozdziałem.Prosimy o więcej,to naprawdę nas motywuje!
Pytania oraz inne opinie dotyczące rozdziału możecie zadawać na naszym twitterze lub asku poświęconym temu fanfiction.Możecie dać tam follow,żeby śledzić wszelkie informacje odnośnie rozdziałów.
Oprócz tego pojawił się także zwiastun,piszcie w komentarzach co o nim sądzicie
Do następnego!
o&w



4 komentarze:

  1. ciekawie, ciekawie :) czekam aż będzie wiadomo więcej i fabuła się rozkręci, bo widać jak ich ciągnie do siebie!

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na wasz kolejny rozdział! / @BizzleHeros

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne, czekam na następny. :3

    OdpowiedzUsuń